sobota, 23 stycznia 2016

06.



22 październik 2014

Hayley siedziała przy stole w kuchni, łyżeczką mieszając herbatę. Naprzeciwko swoje miejsce znalazł Stan, który patrzył na córkę, a tak właściwie za nią. Był zamyślony i zdawało się, że nic nie mogło oderwać go od tego, co siedziało w jego głowie. Cały czas miał przed oczami dwudziestolatkę, która siedziała na środku korytarza i rozpaczliwie wołała, że przed momentem widziała w ich domu demona czy diabła. Ani mężczyzna, ani Hayley nic nie widzieli. Dziewczynie jedynie skojarzyło się to z krokami, które słyszała na piętrze pierwszego dnia po wprowadzeniu się do mieszkania i chłopakiem, którego zobaczyła niedawno w drzwiach swojego pokoju. Nie powiedziała ojcu o żadnej z tych rzeczy. Stwierdziła, że będzie milczeć dopóki sama nie wyjaśni tych dwóch sytuacji.
Oboje usłyszeli jak ktoś wchodzi do mieszkania. To wypędziło bruneta z krainy myśli i pozwoliło mu wrócić do rzeczywistości. Spojrzał na córkę, a następnie na drzwi kuchni, przez które Beverly weszła do pomieszczenia. W dłoniach kobiety znajdowało się pięć dużych reklamówek, pełnych między innymi produktów żywnościowych i chemicznych.
­– Któreś z was mogłoby chociaż udawać, że chce mi pomóc – rzuciła kobieta zdenerwowanym tonem.
– Przepraszam, zamyśliłem się – wyjaśnił Stan.
– Pan psycholog buja w obłokach, a to nowość. – Ton jej głosu stał się oschły.
– Ciężki dzień. – Mężczyzna wzruszył ramionami.
– Oczywiście, że siedzenie za biurkiem i rozmawianie z pacjentami o tym jak w życiu mają źle jest męczące. – W głosie Bev wyczuć można było sarkazm.
Stan pokręcił głową, zastanawiając się, o co tak właściwie chodzi żonie. Nie zrobił nic złego, a jednak jej myśli nadal krążyły wokół 24 stycznia, dnia w którym…



Manchester, 24 styczeń 2014

Beverly siedziała za kierownicą grafitowego Forda Fiesta, który był prezentem od rodziców na osiemnastą rocznicę jej ślubu ze Stanem. W radiu słychać było piosenki, które kojarzyły się jej z czasem, kiedy była beztroską nastolatką. Spice Girl właśnie rozpoczynały utwór „Wannable”. Czterdziestosiedmiolatka zaczęła nucić pod nosem, uderzając rytmicznie dłonią o kierownicę. Humor dopisywał jej głównie ze względu na to, że był piątek, a ona tego dna skończyła swoją zmianę wyjątkowo wcześnie. Rozpoczynała weekend. Wracała właśnie z pracy, do której następnym razem uda się dopiero w poniedziałek. Trudniła się w firmie, zajmującej się budową hoteli. Było to wyśmienicie prosperujące przedsiębiorstwo, w którym Bev miała etat od pięciu lat. Nigdy nie myślała o rzuceniu lub zmianie pracy, mimo tego, że za wykłady Stan dostawał pokaźne sumy pieniędzy. Nigdy ich im nie brakowało. Kobieta jednak nie lubiła bezczynności i spędzanie całego dnia w domu było wykluczone.
Beverly zaparkowała samochód na podjeździe przed domem. Niewielkie, dwupiętrowe mieszkanie, przed którym mieścił się niewielki ogródek. Drzwi do mieszkania były w kolorze olchy. Zaczęła szukać w torebce kluczy, ale kiedy je znalazła, okazało się, że budynek wcale nie jest zamknięty. Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Zerknęła na zegarek który miała na nadgarstku. Była dopiero dziesiąta dwadzieścia, ona natomiast przyzwyczajona była do powrotu z pracy o jedenastej. Stana także nie powinno być w domu, ponieważ wykłady kończą się dopiero o trzynastej. Kobieta zdjęła płaszcz i zawiesiła go na wieszaku, po czym udała się pierw do kuchni, a kiedy nikogo w niej nie zastała poszła w stronę pokoi.
– Hayley, to ty? – zawołała, jednak nie uzyskała żadnej odpowiedzi.
Zatrzymała się przed drzwiami sypialni należącej do niej i Stana. Zmarszczyła brwi, kiedy usłyszała dźwięk dobiegający z pokoju. Był stłumiony i nie potrafiła go w żaden sposób zdefiniować. Stała przez chwilę w bezruchu, marszcząc brwi. Nabrała do ust powietrza. Jedyne, co przyszło jej na myśl było to, że jej mąż mógł wrócić wcześniej i rozmawia teraz przez telefon. Chwyciła więc klamkę i otworzyła drzwi, wchodząc spokojnie do pokoju. Wszystko było w porządku, dopóki jej wzrok nie padł na ich duże, małżeńskie łóżko. Zobaczyła na nim swojego męża, który z pożądaniem całował szyję młodej dziewczyny, leżąc na niej. Oboje byli nadzy i zdawali się nie usłyszeć, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Byli zbyt pochłonięci sobą, by zwrócić na to uwagę. Beverly patrzyła uważnie na ich poruszające się wolnym, harmonijnym  rytmem ciała. Wsłuchała się w ich ciche jęki. Nie mogła uwierzyć, że jej mąż zdradza ją z inną – jak zauważyła – o wiele młodszą, kobietą.  Nie docierało do niej, że to wszystko dzieje się na jej oczach. Sytuacja ta trwała zaledwie kilka sekund, po czym oboje poczuli na sobie czyjeś spojrzenie. Przenieśli wzrok na czterdziestosiedmiolatkę. Oczy Stana pociemniały. Momentalnie podniósł się, a blondynka okryła się białą pościelą Beverly, którą kobieta kupiła w zeszłym tygodniu.
– Nie wierzę, po prostu nie wierzę! – Do oczu napłynęły jej słone łzy, które zleciały po policzkach, pociągając za sobą czarne ślady spływającego tuszu.
Stan wciągnął na siebie bokserki i spojrzał przez ramię na młodą dziewczynę, która z zakłopotaniem przyglądała się całej sytuacji. Wyraźnie na jej twarzy malował się wstyd.
– Bevie, wszystko ci wyjaśnię – rzucił mężczyzna, długo dobierając słowa.
– Nie chcę słyszeć żadnych wyjaśnień! Żadnych! – wykrzyczała robiąc krok w tył, kiedy Stan starał się do niej podejść. – Nie dotykaj mnie, nawet nie próbuj. I nie mów do mnie Bevie!
– Kochanie, proszę cię, posłuchaj mnie…
– Nie będę cię słuchać. Jesteś kłamcą, po prostu kłamcą. Mam cię dość! – Beverly miała ochotę coś rozwalić. Najchętniej rozszarpałaby dziewczynę, z którą zdradził ją mąż. Popatrzyła na nią i zacisnęła wargi. – Niech ona zniknie mi z oczu.
Studentka rozejrzała się speszona po pomieszczeniu i wstała z łóżka, naciągając na siebie białą bieliznę, ciemne, obcisłe dżinsy i sweterek w odcieniu brzoskwiniowym. Podeszła do Stana i rzuciła mu przepraszające spojrzenie.
– Powodzenia – szepnęła prawie niesłyszalnie i opuściła sypialnię.
Beverly milczała, Stan także. Oboje słuchali odgłosów, które dobiegały z korytarza. Młoda studentka zakładała kurtkę i buty, których czterdziestosiedmiolatka wcześniej nawet nie zauważyła. Po chwili w mieszkaniu rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. Bev cicho odetchnęła, starając się opanować narastającą w niej złość. Nigdy nie posądziła by siebie o takie myśli, jakie w tamtym momencie krążyły w jej głowie. Wstydziła się ich dopiero po kilku tygodniach. W sytuacji jaka ją spotkała były one zupełnie normalne. Kobieta miała po prostu szczerą ochotę zabić męża i jego kochankę. Może, gdyby cała sytuacja miała miejsce w kuchni, a ona miałaby pod ręką nóż, kilka godzin później musiałaby tłumaczyć się na posterunku policji, a potem w sądzie. Na pewno zostałaby skazana na kilka lat pozbawienia wolności, a przez to osierociłaby córkę. Przerażała ją ta myśl, mimo tego, że Hayley była już niemalże dorosła i tylko rok dzielił ją od pełnoletności.
– Wyjaśnię ci to wszystko. – Stan przerwał potok myśli w głowie Beverly.
– Nie chcę słyszeć twoich kłamstw i tłumaczeń – powiedziała drżącym głosem, przechodzącym w cichy szloch.
Stan dobrze wiedział, że skrzywdził osobę, którą kocha. W tamtym momencie najbardziej bał się straty żony. Byli małżeństwem z ogromnym stażem. Od zawsze razem, nierozłączni. Mężczyzna wiedział, że popełnił błąd. Jako psycholog nazwał to impulsem. Beverly nie rozumiała tego impulsu i brunet dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że nie powinien tłumaczyć się kobiecie, a sobie samemu. Sam postawił się w takiej sytuacji, kiedy uległ pokusom młodego ciała studentki.
Desiree była dwudziestodwuletnią studentką psychologii na uniwersytecie, w którym Stan wykładał od trzech lat. Była na pierwszym roku i dopiero rozwijała skrzydła na nowym etapie życia. Zawsze ubrana w kuse spódniczki i bluzki z wyzywającym dekoltem, kręciła się przy profesorze Keene. Zostawała po wykładach, by podejść do niego, pouśmiechać się, okręcić kilka razy na palcu kosmyk blond włosów. Stan na początku zbywał jej flirty i wcale nie reagował na jej zachowanie. Dopiero po czasie zupełnie stracił głowę. Nie miał już w myślach swojej żony, miał po prostu pustkę. Obłęd czy coś w tym rodzaju, pomyśli później. Pożądanie coraz bardziej wzrastało. Mężczyzna miał z tego dużą satysfakcję. Był zachwycony tym, że młoda, zgrabna dziewczyna interesuje się mężczyzną o ponad dwadzieścia lat starszym. Karen była niewiele starsza od Hayley, ale w tamtym momencie profesor Keene wcale o tym nie myślał. Wszystko przyszło mu na myśl dopiero po tym, kiedy żona nakryła go na zdradzie.
Małżeństwo długo szukało wyjścia z tej sytuacji. Beverly była przerażona wizją samotności, nie chciała także skrzywdzić córki. Nie potrafiła od tak zapomnieć o dziewiętnastu latach małżeństwa. Wszystko się zmieniło, jednak to, co było pomiędzy nimi nadal trwało. Niestety, nie tak jak wcześniej. Beverly stała się oziębła. Nie wypowiedziała do Stana żadnego słowa przez całe pięć miesięcy. Długo też nie potrafiła odezwać się do Hayley, która zbytnio przypominała jej męża. Sytuacja zmusiła bruneta, do przeniesienia się na kanapę, gdzie sypiał przez bardzo długi czas, a właściwie – aż do przeprowadzki. Dopiero w nowym mieszkaniu Stan po raz pierwszy położy się w tym samym łóżku z Beverly. Dla kobiety wybaczenie zdrady było prawie niemożliwe. Nigdy nie przyzna, że o niej zapomniała. Po prostu będzie starała się ukryć całą nienawiść do męża, przeplatającą się z miłością, którą także nadal do niego żywi.



22 październik 2014
– Coś się stało? – zapytała kobieta, wyjmując z reklamówki jedzenie i układając je w lodówce.
Stan rzucił Hayley porozumiewawcze spojrzenie. Nie chciał znów oszukiwać żony, ale stwierdził, że cała ta sytuacja tego po prostu wymagała.
– Nic, zupełnie nic – pokręcił głową.
Bev rozchyliła usta chcąc coś powiedzieć lub o coś zapytać, ale wtedy w mieszkaniu rozległ się dzwonek.
– Otworzę. – Hayley wstała od stołu, odsuwając od siebie kubek z herbatą, która zdążyła już wystygnąć.
Skierowała się na korytarz, gdzie poczuła nieprzyjemny chłód. Chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi, w których ujrzała dwóch mężczyzn. Obydwoje byli w mundurach, nie pozostawiało wątpliwości to, że byli policjantami. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy i zrobiła niepewny krok w tył.
– Dzień dobry. Zastaliśmy pana Stana Keene? – zapytał jeden z mężczyzn.
Był on wysoki, dość tęgi. Jego twarz ukryta była pod bujnym zarostem. Głowa okryta była policyjną czapką. Mina mężczyzny wyrażała ogromną powagę, przez którą po ciele Hayley przeszły ciarki. Była przerażona i zdezorientowana.
– Tato! – Dziewczyna zrobiła kilka kroków w tył, starając się nie okazywać zdenerwowania.
Po chwili na korytarzu pojawił się brunet, którego źrenice wyraźnie się rozszerzyły. Za nim stała Beverly, która z przejęciem kręciła głową, jakby nie wierzyła w to, co widzi.
– Stan Keene? – zapytał tym razem niższy policjant.
– Tak – potwierdził mężczyzna, jednak jego głos brzmiał na tyle niepewnie, że jego odpowiedź zabrzmiała raczej jak pytanie.
– Musi pan złożyć zeznania w sprawie Karen Jackson.
– Dlaczego? Coś się stało? – Stan był wyraźnie zdziwiony, po usłyszeniu imienia i nazwiska swojej ostatniej pacjentki.
– Pani Jackson popełniła samobójstwo zaledwie pół godziny temu. Pana numer telefonu był ostatnim, który ofiara wybierała.

2 komentarze:

  1. Hej :))
    Rozdział bardzo intrygujący i świetny. Nie wiem czy potrafiłabym mieszkać z mężczyzną, który mnie zdradził, ale rozumiem położenie Beverly w stosunku do córki.
    Dużo weny i odliczam czas do następnego ♥
    Pozdrawiam.xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie piszesz, sama bym tak chciała :)
    Jak chcesz wpadaj do mnie na nowy rozdział :)
    http://unique-girl-of-the-nature.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń